wtorek, 20 sierpnia 2013

Porady

Dawno mnie tu nie było, ale wracam, czas najwyższy. Wakacje już od dawna trwają, a mnie jak nie było, tak nie było. Teraz do końca wakacji już tylko miesiąc, a sporo osób przygotowuje się na wyjazd na studia do UK. Postanowiłam więc, że dobrym pomysłem byłoby dodawanie porad, które pomogą przyszłym studentom. A więc zaczynamy.

Dzień 20 sierpnia, do wyjazdu macie za pewne około miesiąca. Stresujecie się, jesteście podekscytowani? Które bardziej? Nie da się zdecydować, co? Na waszym miejscu nie byłam w stanie określi, czy jestem przerażona, czy podekscytowana. Mieszanka emocji jest nie do opisania i nigdy się jej nie zapomni.
Ale do rzeczy. Czy załatwiliście już wszystko? Wszystkie papiery wysłane, formalności załatwione? Nie, to sprawdźcie, może moja lista wam pomoże.

Student finance
Wysłaliście już podanie o pożyczkę na czesne. Nie? To na co czekacie? Do roboty! Już, teraz, natychmiast!!! Czas najwyższy. Im później wyślecie, tym później ją otrzymacie. Jeśli w dodatku aplikujecie o stypendia, to czym prędzej, przecież chcecie otrzymać stypendium od razu po przyjeździe, czyż nie?
Proces może się wydawać długi i monotonny, ale wierzcie mi, to nie jest takie straszne. Około dwudziestu stron papierologii stosowanej. Nie martwcie się jednak, te dwadzieścia parę stron jest zapisane  czcionka większą niż 18. To nie Polska papierologia, której dwadzieścia stron wydrukowano w czcionce 8. Dacie radę ;)

EKUZ
      Wyrobiliście kartę EKUZ? Europejska karta ubezpieczenia nie jest wymagana, jednak mogą was o nią poprosić przy rejestracji do GP (lekarza), więc warto ją mieć. Jej wyrobienie jest bezpłatne i wyrabia się ją w najbliższym oddziale NFZ-tu. Potrzebujecie dowodu, zaświadczenia o tym, że jesteście ubezpieczeni w NFZ (jeśli nie pracujecie, to jest to książeczka ubezpieczeniowa rodzica).
EU26

       Wykupiliście ubezpieczenie EU26? Nie? Nie musicie, ale może się wam przydać. Ubezpieczenie jest dla studentów do 26 roku życia. Kosztuje ok. 80 zł. Dzieki niemu przysługują wam zniżki na przejazdy kolejowe, autobusowe i loty samolotowe. Również w Polsce, gdzie waszaprzyszła, brytyjska karta studenta nie będzie was uprawniać do zniżek na przejazdy.
     



Mieszkanie vs akademik

      Mieszkanie lub akademik? Macie już miejsce, w którym zamieszkacie? Nie, to do dzieła, czasu coraz mniej, a ceny, wraz ze zbliżającym się rokiem akademickim będą rosły.
Jeśli wybieracie akademik, sprawa jest prosta. Przyjeżdżacie, odbieracie klucz i się rozpakowujecie.

Jeśli wybieracie mieszkanie, sprawa się komplikuje.

Kaucja, którą trzeba zapłacić przed wynajmem, często jest to kwota za 2 lub trzy miesiące z góry. Pamiętajcie, że landlord musi tę kaucję wpłacić na specjalne konto, a wy dostaniecie potwierdzenie. Kaucja powinna się tam znajdować przez cały okres trwania umowy i po jej zakończeniu wraca do was, ewentualnie pokrywa koszta naprawy.

Umowa – pamiętajcie o dokładnym czytaniu umów. Zwróćcie uwagę, kto sprząta po wyprowadzce, co jeśli właściciel uzna, że nie posprzątaliście dokładnie i wynajmnie firmę sprzątającą, kto pokrywa koszty?
Przed wprowadzeniem zróbcie przy właścicielu zdjęcia (dokładne) całego mieszkania. Kopię powinniście mieć wy, jak i on. Taka mała książeczka ubezpieczy was, przed eentualnymi oskarżeniami o uszkodzenia, których wy nie zrobiliście.

Internet, rachunki za prąd, gaz, wodę. Czasem woda jest wliczona w czynsz, a czasem nie. Zwracajcie uwagę, jak często przychodzą rachunki za wodę, co pół roku, co 9 miesięcy? Inaczej bzaskoczy was ość wysoki rachunek, prawdopodobnie w najmniej odpowiednim momencie.

Odległość od uczelni. Czy koszty dojazdów i mieszkania nie przewyższa kwoty, którą płacilibyście za mieszkanie w akademiku? W miastach, takich jak Londyn, przejazdy mogą być naprawdę drogie, więc lepiej sprawdzić wcześniej, niż potem żałować.

Samolot, autobus, czy może pociąg?
Samolot - Bilety kupione? Jeśli nie to się śpieszcie, im później kupicie tym droższe. Jakie linie? Osobiście nie znoszę Rayanaira, który „podobno” jest najtańszy. Paskudne wznoszenie się i lądowanie, mało miejsca, tłum. W tym roku na święta planuję lecieć LOTEM, zobaczymy jak będzie. Nie mnie, udało mi się kupić bilety, za uwaga, 50 funtów mniej, niż w Rayanairze, a dodatkowo bagaż jest wliczony w cene biletu, więc dla mnie miodzio.

Autobus - Przygotujcie się na ponad 20 godzinne tłuczenie się przez kilka krajów. Czasem towarzystwo nie najlepsze, i o ile w samolocie przemeczenie się przez 2 godziny jets możliwe, to w autobusie po paru godzinach masz ochotę wymordować wszystkich, co do jednego. Plus, więcej bagażu wliczonego w cenę, polecam jeśli przywozicie ze sobą więcej rzeczy (np. koldre, czy poduszke).
Pamietajcie tez, aby czytac regulamin. Kiedyś kireowca próbował mi wmówić, że nie mogę mieć dwóch walizek i on ich nie weźmie. W regulaminie jasno stało, że mogę mieć dwie walizki o takich i takich wymiarach, i o wadze takiej i takiej. Walizki miałam zgodne z wymogami, więc jedynie pokazałam mu regulamin. Kierowca nie miał innej możliwości, jak wziąć moje walizki, a przy okazji wygadał się, że kilka miast wcześniej wziął pasażerów z 4 lub 5 walizkami i nie miał miejsca w luku. Zaproponował nawet, aby wiozła jedną pod siedzeniem, na co kategorycznie się nie zgodziłam, ponieważ płacę tyle samo za bilet ile pasażerowie, którzy powinni zapłacić za nadbagaż. Udało mi się sprawić, że tamci pasażerowie musieli wziąć swoje bagaże pod kolana. Kusiło mnie, aby napisac skargę, ale darowałam sobie, w końcu osiągnęłam, co chciałam.
Także pamiętajcie, czytajcie regulaminy i walczcie o swoje.
Ogólnie autobusem jechałam 2 razy, nie polecam
Pociąg -  przeprawa męcząca i równie długa z wieloma przesiadkami. Jest to jednak mój plan na powrót z przerwy świątecznej. Planuję przystanki w Berlinie i Amsterdamie, oraz w Londynie. W każdym mieście po dwa dni, a potem pociągiem dalej. Opcja kosztowna, ale mam nadzieję, że warta swojej ceny.


Ciąg dalszy nastąpi

niedziela, 3 marca 2013

Podróż życia, część 2


Podróż życia, część 2

Gdy dojechałam do miasteczka, zaczynało powoli zmierzchać, co pozwoliło mi ujrzeć okolicę od najpiękniejszej strony, w świetle zachodzącego słońca. Do tej pory pamięam widok okolicznych wzgórz i miasta skąpanych w ciepłym, wrześniowym słońcu. Niezapomniany widok.
Z pociągu pomógł wysiąść mi pan konduktor, śmiejąc się, że w walizkach mam chyba zwłoki. Czyżby zgadł? Pomocne dziewczyny dopadły mnie na peronie i zaprowadziły do busa uniwersyteckiego, który rozwoził zagubionych pierwszaków do akademików.

Szczerze, przed przyjazdem oglądałam mapki miasta i byłam w stu procentach pewna, że bez problemu trafię sama, w końcu to nie tak daleko, a i droga po prostej. Spotkało mnie jednak zderzenie w rzeczywistością. Droga do mojego akademika, owszem była prosta, jednak pod górkę, ogromną górkę, pod którą się wspina ok. trzydziestu minut. Ja i piątka moich współtowarzyszy byliśmy przerażeni wizją wchodzenia po tej górce. Dziewczyny wcale nie pomagały, powiedziały, że im zajęło kilka tygodni przyzwyczajenie się do wchodzenia, a wkońcu i tak jeździł autobusami. "Po moim trupie" pomyślałam, dodatkowe ćwiczenia nikomu nie zaszkodzą".

W podobnej atmosferze minęła nam droga do akademików.
Gdy dojeżdżaliśmy było już ciemno (do moich akademikó odwieźli mnie na samym końcu). Wjechaliśmy w wioskę małych domków. Domki i domki, wszystkie wygląjące tak samo, bliźniaki lub potrójne, ustawione pośród zawiłych, małych uliczek. Wioska studencka, moje przeznaczenie.
Ogromnym fartem, zdążyliśmy na dziesięć minut przed zamknięciem recepcji, inaczej nie mogłabym odebrać swojego klucza, ani nie wiedziałabym, w któym domku mieszkam. Jednak szczęście nie przestawało mi sprzyjać, kolejki nie było i po niecałych dziesięciu minutach byłam już w swoim domku.

WYGLĄD DOMKU

Domek pomalowany na biało, z czarnym, dachówkowym dachem. Dwa piętra. No to wchodzimy. W domku znajdowało się 5 pokoi, dwa na dole, jeden na górze. Duża kuchnia i dwie łazienki (na dole i na górze). W jednej był prysznic, a w drugiej, tamtaradam, wanna. Doświadczyliśmy tego luksusu, że mieliśmy wannę w łazience. Super.

Mój pokój znajdoował się na piętrze pierwszym, tuż przy schodach. Był niewielki, ale jednosobowy, a to było ważne. W środku łóżko, szafa, biurko, ogromna tablica korkowa i półka na książki. Nie wiele, ale wystarczająco.

W domku mieszkało w sumie 6 osób. Nie za dużo, nie za mało.
Internet i wszelkie rachunki wliczone w cenę.
Żyć nie umierać, teraz pozostało tylko poznać swoich współlokatorów.

niedziela, 24 lutego 2013

Podróż życia, część 1


Podróż życia, część 1

W moją podróż na studia wybrałam się sama. Nigdy wcześniej nie byłam za granicą. Bałam się, jednak ekscytacja wzięła górę i nawet sam strach był przyjemnym elementem.

Większość ludzi wybiera samolot, jednak nigdy nie leciałam i strasznie bałam się myśli o locie, dlatego też wybrałam autokar. Drugim argumentem, który przemawiał za autokarem był więjszy limit bagażu. Było to dla mnie ważne, ponieważ po przyjeździe na miejsce, nie chciałam wydać za dużo, ponieważ moje oszczędności były skromne. Dlatego, przedmioty typu kołdra, czy poduszka, wzięłam ze sobą i w kieszeni zostało mi 20 funtów więcej. Tak samo było z talerzykiem, czy kubkiem. Każdy przedmiot oznaczał zaoszczędzone pieniądze.

Skończyło się na tym, że moje walizki (miałam 2) + mała torba podróżna, ważyły ponad 60 kg (gdzie ja sama, ówcześnie ważyłam 57).  Do autokaru pomogła mi rodzina, pytając czy na pewno dam sobie radę, a ja oczywiście, tak, wszystko będzie ok. Nie wiem, skąd miałam tą pewność siebie. Nie wiem, co podkusiło mnie, aby wziąć tyle bagażu, dlaczego myślałam, że sama dam sobie radę, doskonale wiedząc, że po przyjeździe nikt nie będzie na mnie czekał.

Na szczęscie, uparta ze mnie osoba, po dwudziestu paru godzinach jazdy, wysiadłam w Birmingham. Ogrom miasta mnie zaskoczył. Pierwsza osoba, która do mnie zagadała, poprosiła mnie o drobne. Nie powiem, wystraszyłam się tej osoby, ale powiedziałam, że nie mam i poszłam dalej, wlokąc ze sobą dwie ogromne walizki. Było ciężko, ale doczołgałam się do dworca, dałam radę i byłam z siebie ogromnie dumna. Ale wiecie co, tutaj ogrom samego dworca również mnie przytłoczył. Fakt, że po raz pierwszy miałam się porozumieć w obcym języku, w obcym kraju również. Jednak przełamałam lęk i kupiłam bilet do swojej studenckiej miejscowości. Czekały mnie 3,5 godziny w pociągu.

Tutaj pojawił się kolejny problem. Jak, ja miałam się dostać na peron 6b. "Szlag" pomyślałam. "Ile tu może być peronów".  Ale peron 6b, był moim prywatnym peronem 9 i 3/4, musiałam go znaleźć. Byłam, jak Harry, zagubiona na dworcu, wtem dokładnie, jak Harry znalazł swoich Weasley'ów, tak i ja znalazłam swoich wybawicieli. Mam diabelskie szczęście, muszę powiedzieć ;D

Zobaczyłam dwie dziewczyny, które zostały wysłane przez uniwerek. aby pomagać pierwszakom dotrzeć na miejsce (miały charakterystyczne koszulki, których zdjęcie dostliśmy wcześniej na maila).
Dziewczyny najpierw zaczęły mi tłumaczyć drogę, a potem stwierdziły, że w sumie idą na ten sam pociąg i pomogą mi się zabrać, bo mam tyle bagażu. Dziewczyny spadły mi z nieba.

Okazało się, że peron był dwie kondygnacje niżej i musiałyśmy zejść po schodach, nie mogłam wejść na ruchome, z tak ciężkimi walizkami. Jakiś mężczyzna się nad nami zlitował i zniósł wszystkie moje walizki, ślicznie panu podziękowałyśmy. Pogadałam trochę z dziewczynami i po 15 minutach wsiadłyśmy do pociągu.
W pociągu tłok, ścisk, masa studentów z bagażami, ponieważ był to drugi dzień wprowadzania się pierwszorocznych. Z dziewczynami nie mogłam usiąść, ale obiecały, że gdy dojedziemy pomogą mi się dostać do akademika i odebarać mój klucz.
Moja przygoda dopiero się rozpoczynała.
Ciąg dalszy nastąpi...

środa, 20 lutego 2013

Studia w Polsce, a w UK, podstawowe różnice


Może przygodę z tym blogiem zacznę od wyjaśnienia różnic pomiędzy studiowaniem w Polsce, a w Wielkiej Brytanii. Co prawda, w Polsce studiowałam tylko rok, jednak wydaje mi się, że daje mi to, jako taki zarys sytuacji.
Otóż:

APLIKACJA 

Na studia w Wielkiej Brytanii aplikuje się już w styczniu ostatniej klasy, czyli ostatni rok college'u w UK lyb 3 klasa liceum w Polsce. Aplikacje składa się do 15 stycznia (w przypadku uniwersytetów w Qxford i Cambridge) jest to wrzesień, a na niektóre kierunki wcześniej (medyczne) lub później (sztuka). Z reguły jednak jest to 15 styczeń. Aplikację wysyła się przez system UCAS, który zajmuje się aplikacjami na uniwersytety i wszystkie szkoły z niego korzystają. Fakt nie posiadania ocen maturalnych lub A-levelowych nie sprawia problemu. Wpisuje się przewidywane oceny i zazacza, że wyniki egzaminów są tego i tego dnia. Od uniwerku dostaje się informację o wymaganych ocenach. 
Dodatkowo należy wypełnić pola personal statement, czyli eseju o tobie i rekomendacji nauczyciela. Wszystko to ma wpływ na rekrutację, zwłaszcza jeśli nie otrzymałeś wymaganych ocen. Dzięki temu, wciąż masz szansę się dostać.
Wszelkie zajęcia dodatkowe są tylko na twoją korzyść. Im aktywniejszy byłeś/byłaś, tym uniwerek chętniej cię przyjmie.
Niektóre uniwerki zapraszają na uniwerki, jednak nie wszystkie.
Niekótry wymagają egzaminów językowych (TOEFL), niektóre nie. Wszystko zalezy od twoich wcześniejszych osiągnięć.
Już na tym etapie widzimy różnice. W Polsce aplikuje się bezpośrednio do danej szkoły i wasze osobiste osiągnięcia nie przyczynią się do dostania się lub nie. Musisz mieć dany wynik i kropka.
Dodatkowo w Polsce możesz aplikować na ile uni chcesz (oczywiście płacąc za każdą aplikację), w UK aplikujesz na max. 5 uniwerków (przynajmniej tak było, gdy aplikowałam osobiście), płacąc jednorazową opłatę.

OPŁATY

W Polsce nauka jest bezpłatna, przynajmniej na pierwszym kierunku i na państwowej uczelni.
W Wielkiej Brytanii koszt roku to 9 000 funtów w Anglii, ok. 3 300 w Walii. Na pokrycie kosztów możemy dostać pożyczkę studencką, którą spłacamy po ukończeniu studiów jeśli bęziemy zarabiać określoną, minimalną kwotę.

KIERUNKI

Jak wiemy, w Polsce możesz studiować konkretny kierunek, a każdy inny jest liczony osobno i jest osobnym tokiem studiów.
W Wielkiej Brytanii możesz kierunki łączyć. Np. Możesz studiować sztukę i matematykę, są to dwa kierunki, jednak połączone (uniwerki oferują różne możliwości łączenia kierunków). Dodatkowo nie płacisz zadwa kierunki, a za jeden. Dostajesz dwa w cenie jednego, jak wiele rzeczy w UK.

ZAJĘCIA

W Polsce możesz mieć 30/40 godzin zajęć tygodniowo, od 8 do nawet 20 wieczorem. Dodatkowo masz masę bzdetnych przedmiotów typu filozofia i informatyka, które bądźmy szczerzy zajmują tylko czas, a nie są Ci potrzebne.
W UK w zależności od uczelni i kierunku możesz mieć od 4 (bardzo niewymagające kierunki na kiepskich uczelniach) do 30/40 godzin zajęć (głównie najlepsze uniwerki). Przeciętne uniwerki dają ci około 12-20 godzin tygodniowo. Zajęcia masz w godzinach 9-18 (tak jest u mnie).
U mnie na uniwerku popołudnia w środy są wolne od zajęć. Jest to dzień sportowy i powinien być przeznaczony na zajęćia sportowe. Od przyszłego roku chcą wydłużyć plan zajęć do 19, tym samym umożliwiając danie nam całych śród wolnych.
Dodatkowo każdy przemiot jest modułem, a każdy moduł ma oznaczoną ilość kredytów (od 10 do 40). W semestrze robi się 60 kredytów, może to być 6 modułów, z których każdy jest warty 10 kredytów, a mogą być trzy, warte po 20.  Dokładniej na ten temat napiszę innym razem.

EGZAMINY I OCENIANIE

Każdy przedmiot oceniany jest inaczej i na każdy są określone ramy. Np. 30% esej, 60% egzamin i 10% prezentacja. Następnie oceny są kalkulowane i suma daje nam ocenę końcową. Nie istneje coś takiego, jak popularne w Polsce, "a da Pan trzy". Tutaj oceny są przyznawane anonimowo, wszystko jest kodowane, łącznie z esejami, i wszystko podlega sprawdzeniu przez komisję uniwersytecką, a następnie jest poddawane kontrolą krajowym.
Same egzaminy są inne niż w Polsce. Bo kto w Polsce nie ściągał. Otóż tu, za ściąganie można wylecieć z egzaminu. Każdy egzamin jest jak matura, siadasz i piszesz, przy komisji i przy kodowanych arkuszach. Egzaminy są dwa razy w roku i trwają ok. 2 tygodni. Z reguły ma się od 1-5 egzaminów, ale są wyjątki, kolega miał 7. 
Są także dużo trudniejsze niż w Polsce, ale same studia są zupełnie inne, ale o tym innym razem.

A teraz zmykam spać. Dobranoc moi mili.



wtorek, 19 lutego 2013

Wpis powitalny

I co mam wam powiedzieć, hm? Że założyłam kolejnego bloga? O czym będę pisała?
Nie znoszę postów powitalnych, nie jestem w stanie ich napisać. No, ale niech będzie.
Często dostaję od was maile z pytaiami, jak to jest studiować w UK. Pytania odnośnie życia, pracy, samych studiów i wymagań. Pomyślałam więc, czemu nie, założę bloga na ten temat.
Tak więc, jestem Virginia, jestem na drugim roku. Na blogu będę pisać o miejscu gdzie jestem, moich studiach, ludziach, których poznaję, zwyczajnych, codziennych obserwacjach i różnicach mięzy życiem tu, a w Polsce.
Niezbyt odkrywcze, wiem. Mam jednak nadzieję, że komuś pomogę, odpowiem na jego pytania, poradzę.
Jest to także blog dla mnie, abym mogła zatrzymać wspomnienia, abym mogła poopisywać swoje obserwacje. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Jeszcze dzisiaj, możecie się spodziewać pierwszej długiej notki ;)