niedziela, 24 lutego 2013

Podróż życia, część 1


Podróż życia, część 1

W moją podróż na studia wybrałam się sama. Nigdy wcześniej nie byłam za granicą. Bałam się, jednak ekscytacja wzięła górę i nawet sam strach był przyjemnym elementem.

Większość ludzi wybiera samolot, jednak nigdy nie leciałam i strasznie bałam się myśli o locie, dlatego też wybrałam autokar. Drugim argumentem, który przemawiał za autokarem był więjszy limit bagażu. Było to dla mnie ważne, ponieważ po przyjeździe na miejsce, nie chciałam wydać za dużo, ponieważ moje oszczędności były skromne. Dlatego, przedmioty typu kołdra, czy poduszka, wzięłam ze sobą i w kieszeni zostało mi 20 funtów więcej. Tak samo było z talerzykiem, czy kubkiem. Każdy przedmiot oznaczał zaoszczędzone pieniądze.

Skończyło się na tym, że moje walizki (miałam 2) + mała torba podróżna, ważyły ponad 60 kg (gdzie ja sama, ówcześnie ważyłam 57).  Do autokaru pomogła mi rodzina, pytając czy na pewno dam sobie radę, a ja oczywiście, tak, wszystko będzie ok. Nie wiem, skąd miałam tą pewność siebie. Nie wiem, co podkusiło mnie, aby wziąć tyle bagażu, dlaczego myślałam, że sama dam sobie radę, doskonale wiedząc, że po przyjeździe nikt nie będzie na mnie czekał.

Na szczęscie, uparta ze mnie osoba, po dwudziestu paru godzinach jazdy, wysiadłam w Birmingham. Ogrom miasta mnie zaskoczył. Pierwsza osoba, która do mnie zagadała, poprosiła mnie o drobne. Nie powiem, wystraszyłam się tej osoby, ale powiedziałam, że nie mam i poszłam dalej, wlokąc ze sobą dwie ogromne walizki. Było ciężko, ale doczołgałam się do dworca, dałam radę i byłam z siebie ogromnie dumna. Ale wiecie co, tutaj ogrom samego dworca również mnie przytłoczył. Fakt, że po raz pierwszy miałam się porozumieć w obcym języku, w obcym kraju również. Jednak przełamałam lęk i kupiłam bilet do swojej studenckiej miejscowości. Czekały mnie 3,5 godziny w pociągu.

Tutaj pojawił się kolejny problem. Jak, ja miałam się dostać na peron 6b. "Szlag" pomyślałam. "Ile tu może być peronów".  Ale peron 6b, był moim prywatnym peronem 9 i 3/4, musiałam go znaleźć. Byłam, jak Harry, zagubiona na dworcu, wtem dokładnie, jak Harry znalazł swoich Weasley'ów, tak i ja znalazłam swoich wybawicieli. Mam diabelskie szczęście, muszę powiedzieć ;D

Zobaczyłam dwie dziewczyny, które zostały wysłane przez uniwerek. aby pomagać pierwszakom dotrzeć na miejsce (miały charakterystyczne koszulki, których zdjęcie dostliśmy wcześniej na maila).
Dziewczyny najpierw zaczęły mi tłumaczyć drogę, a potem stwierdziły, że w sumie idą na ten sam pociąg i pomogą mi się zabrać, bo mam tyle bagażu. Dziewczyny spadły mi z nieba.

Okazało się, że peron był dwie kondygnacje niżej i musiałyśmy zejść po schodach, nie mogłam wejść na ruchome, z tak ciężkimi walizkami. Jakiś mężczyzna się nad nami zlitował i zniósł wszystkie moje walizki, ślicznie panu podziękowałyśmy. Pogadałam trochę z dziewczynami i po 15 minutach wsiadłyśmy do pociągu.
W pociągu tłok, ścisk, masa studentów z bagażami, ponieważ był to drugi dzień wprowadzania się pierwszorocznych. Z dziewczynami nie mogłam usiąść, ale obiecały, że gdy dojedziemy pomogą mi się dostać do akademika i odebarać mój klucz.
Moja przygoda dopiero się rozpoczynała.
Ciąg dalszy nastąpi...

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe :)
    Czekam na kolejną część :D
    Dobry pomysł z tym blogiem :) I fajnie piszesz- chcę więcej :D
    Tylko wyłącz weryfikację obrazkową...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło słyszeć takie słowa.
      Co do weryfikacji, nawet nie wiedziałam, że jest. Już wyłączam ;)

      Usuń
  2. fajnie, ze ktos wreszcie zaczal pisac o studiach w uk :) w jakim miescie studiujesz? troche nas laczy bo ja tez w tamtym roku studiowalam psychologie na uniwerku w wolverhampton ale niezbyt mi sie podobalo dlatego przenioslam sie na lingistyke i tesol :) czekam na nastepna notke!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i najważniejsze, aby studiować co się chce ;)

      Usuń
  3. Dodaję bloga do ulubionych i czekam na następną notkę.
    TK

    OdpowiedzUsuń